piątek, 20 stycznia 2012

wyjęte z szuflady... odsłona 2


Ten dzień od samego początku nie był dla mnie łaskawy. Być może gdyby nie mało łaskawy budzik, który zadzwonił godzinę później to wszystko byłoby w porządku.
Zwyczajowo poniedziałek rozpoczął się fatalnie. Po raz setny obiecałam sobie, że nigdy więcej nie spotkam się na babskie pogaduchy w niedzielę i nigdy więcej Gośka nie namówi mnie na kolejne Chardonnay.

W drodze do pracy przypomniałam sobie wczorajszą rozmowę i znowu przed oczami stanął mi Rafał. Dlaczego nie mogę zapomnieć choć tak bardzo tego chcę? Czas na terapię szokową i definitywny koniec. To było postanowienie na początek długo zapowiadającej się zimy. Czas na zmiany, pomyślałam.
Z radia muskały mnie delikatnie dźwięki Eyes on fire. Moje oczy pewnie wyglądają tak gdy tylko wspomnę tego, o którym nie powinnam nawet myśleć.

Gigantyczny korek, spóźnienie, śnieg z deszczem – właśnie tego było mi trzeba.  Spojrzałam przez okno – starszy pan stojący na skrzyżowaniu rozdawał poranny numer Metra. Biedak… Jednak niektórzy mają gorzej, ale nie oznacza to wcale, że nie mogę sobie ponarzekać.

Zegarek wskazywał powoli godzinę 9:30. Na myśl o piętrzącej się stercie zaległości korek jakby się rozstąpił i mogłam spokojnie wjechać w boczną uliczkę, by bez trudu przedostać się do Fabryki marzeń.

- Cześć Magda! Poniedziałek… - poczciwy Waldek jak zwykle powitał mnie w progu, z tym samym głupkowatym uśmieszkiem, gdy tylko widzi mnie spóźnioną.
 Raz, dwa schody, winda, hop siup jestem w środku. Zaczyna się. Jak w ulu… Widzę biegający dział reklamy, ogłoszenia… Czyżby coś się stało? Nie, to tylko poniedziałek i każdy chce coś na już.

Szybko podbiegłam do biurka. 2KC, kawa i chwila oddechu powinny wystarczyć na kaca. Widok wyskakującego, zapchanego kalendarza przyprawiał mnie o zawrót głowy. Spotkanie rekrutacyjne, spotkanie ws wydania styczniowego, sprawdzić artykuły stażystów…. Miganie kalendarza powodowało silniejszy ból głowy.
Odkąd Kaśka zaszła w ciążę, a ja objęłam stanowisko redaktora naczelnego najbardziej poczytnego miesięcznika w kraju,  moich obowiązków znacznie przybywało. Nie był dla mnie pocieszeniem tytuł na tabliczce, przyklejonej do drzwi mojego pokoju – Redaktor Naczelna. Na szczęście dorobiłam się wspaniałego asystenta, który był na każde zawołanie.

- Cześć Magda! Kiepski dzień widzę… Kawa z podwójnym cukrem, dzisiejsze wydanie Bijou, listy od czytelników, artykuły stażystów, pamiętaj o…
- Paweł błagam wolniej i ciszej – musiałam mieć nieciekawą minę, bo mój asystent nagle przerwał.
- Ohoho, ciekawy wieczór miałaś? Dobra nie odpowiadaj – wezmę za Ciebie artykuły stażystów i listy od czytelników, ale spotkanie rekrutacyjne, które masz za 10 minut musisz poprowadzić sama. Gdybyś czegoś potrzebowała to jestem w swoim boksie.

Dobry, kochany Pawełek. Pomyślałam. Chyba czas na podwyżkę i jakiś awans, bo inaczej chłopak mi odfrunie. I pomyśleć, że uniwersytet olsztyński daje takie przygotowanie?
cdn.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz