Pojawia się, a potem znika, robi
zamieszanie, burzę i jesteś jak karuzela. Rozchwiana, niepewna
stałości tego co masz. Rozmyślasz nad tym co było, co jest i co
będzie za chwilę. Nie wiesz jak bardzo jest to dla Ciebie
niebezpieczne. Oczy przysłonięte tylko tymi, pełnymi szaleństwa
chwilami, tą namiętnością... A gdzie w tym wszystkim codzienność?
Gdzie wspólne brnięcie przez życie? Gdzie wspólne rozwiązania
tego co nierozwiązane? Żyjesz złudzeniem, portretem przez siebie
wymyślonym. Nie widzisz wad. Wspomnienie chwili ulotnej jak liść...
Więc czy warto rzucać wszystko i dać ponieść się chwili?
Przecież ona zaraz uleci. To tylko chwila, a to jest Żeglarz... On
ma swoje wody...
Pieszczochy i Piszczałki
piątek, 31 sierpnia 2012
poniedziałek, 27 sierpnia 2012
wstrząśnięte, zamieszane
Jakie są współczesne związki? Czy dzisiaj jeszcze możliwe
jest odtworzenie miłości renesansowej, pełnej, takiej oddanej…?
Obserwując przyjaciół, znajomych zaczynam zastanawiać się
czy dzisiaj można stworzyć coś na kształt pełnego, świadomego związku. Tak
jakby wziąć szklane naczynie… Wypełniasz je powoli – sympatią, uśmiechami,
wspólnymi przygodami, radością, potem przyjaźnią, zauroczeniem, a w końcu
zakochaniem i miłością. Czy dzisiaj tak wygląda kolejność? Czy aby na pewno nie
pogubiliśmy się? Czy aby na pewno nie mieszamy składowych naczynia, powodując
życiowego shake’a?
Zamiast idealnie przygotowanego koktajlu, którego smakiem
moglibyśmy się delektować mamy mix – czy tego właśnie chcemy? Czy aby na pewno
nie biegniemy zbyt szybko z jednego etapu w kolejny, zapominając po drodze, że
każdy ma inne, własne, może spokojniejsze tempo?
Jakie są dzisiejsze związki?
Czy zbyt szybkie tempo nie powoduje, że w którymś momencie
ten właśnie stworzony przez nas shake odbija się czkawką i powoduje zgagę? Bo
przecież spijając go nie poznamy pojedynczych składników.
A nie lepiej jeśli powoli, dokładnie zaczniemy rozkoszować się
porcjami jakie daje nam życie?
Więc jak to jest z tymi związkami?
Teraz zaczynasz patrzeć
na swój i analizujesz. Były kolejne etapy? Posmakowałam/em kawałki tego co było
mi dane? Wstrząsnęłam/em, zamieszałam/em?
Bo kiedy zaczynamy mieszać to na drugi dzień budzimy się z
bólem głowy. I zadajesz sobie po np. roku znajomości pytanie – czy to jest
przyjaźń czy to jest kochanie?
I nie wiesz, bo nie skupiłaś/eś się na tych chwilach,
pojedynczych smakach aby teraz móc rozpoznać całość. I wtedy wydawało Ci się,
że kochasz, ale jesteś już dalej i trochę w strachu, powoli zmieniasz zdanie. Czyżby
zbyt daleko idące wnioski w początkowej fazie smakowania?
Pozwól sobie i innym poznać… Nie spiesz się. Delektuj się
chwilą i ciesz z niej… Tylko w ten sposób obronisz się przed rozczarowaniem…
Więc jakie są dziś te związki?
Czasami niedojrzałe, innym
razem zupełnie pogubione dwie strony, idące w różnych kierunkach… Wariackie,
szalone, często spontaniczne, ale nadal infantylne… Nieprzemyślane, biznesowe,
mało twórcze…
Nie na tym powinny polegać….
niedziela, 26 sierpnia 2012
uspokój się...
Przychodzi taki czas, że zaczynasz się zastanawiać czy to co
robisz, zrobiłaś, w czym trwasz ma w ogóle jakiś sens. Włożona praca, energia,
czas w coś co ma się okazać bezsensowne? Popadasz w frustracje, ogłupienie,
następuje zmęczenie materiału.
Stawiasz pytania, które w normalnych warunkach Twojej głowy,
psychiki, w ogóle nie zostałyby zadane. Masz wyraźny spadek. Coś na kształt
dołka, z którego nie do końca wiesz jak wyjść.
Powstają niedopowiedzenia, sprawy niewyjaśnione, skręcone i
splątane myśli. Robisz rachunek sumienia, stawiasz kreski, minusy, plusy, dzielisz
tabelkę na 10 wierszy i 5 kolumn… i tak nic z tego nie wyjdzie. Nie łudź się,
że rozwiązanie przyjdzie kiedy jesteś w takim stanie. No właśnie w jakim? Roztrzęsienia,
rozbiegania, niepoukładania, braku stabilności i harmonii, w braku spokoju…
Stop.
Zatrzymaj się. Spokojnie… Weź głębokich pięć oddechów,
otwórz umysł, rozjaśnij swoje wnętrze… czujesz jak dobrze? Czujesz przenikające
światło? Powoli przychodzi ukojenie… nie jesteś tą chwiejną na wietrze wierzbą.
Wychodzisz do świata, do ludzi… ponownie otwierasz się i rozglądasz dookoła.
Przecież rozwiązanie jest tak blisko, na wyciągnięcie ręki.
W końcu liść przywiany przez wiatr, kropla deszczu, kamyk na
drodze, promień słońca, wzrok przechodzącej obok osoby, sklepowy szyld dają Ci
odpowiedź…
Czasami wystarczy patrzeć na znaki i otworzyć oczy… bądź
spokojna – i Ty znajdziesz rozwiązanie…
piątek, 29 czerwca 2012
big city...
Polski Nowy Jork - ciągły ruch, bieg, warkot silników, tłum
ludzi... I każdy się spieszy. Zastanawiam się o czym myślą biegnący tak ludzie.
Single? Może o pracy, wycieczkach dookoła świata, kobiety o nowej parze butów,
które założą na kolejną randkę, mężczyźni o samochodzie, desce surfingowej,
jachcie? Bo przecież teraz trzeba być na topie i trendy? Ci w szczęśliwych lub
mniej szczęśliwych związkach też biegną. Ona może myśli o tym co ma zrobić na
kolację aby zachwycić ukochanego. Czy dziecko nie płacze w przedszkolu? Czy
zdąży po pracy zrobić zakupy? Jak spędzi wieczór? On... Jak utrzymać pracę by
rodzina miała jak najlepiej? Jakie kupić jej kwiaty? Dlaczego ona ma na mnie
focha? Każdy ma swoje dylematy. A może w tak wielkim zabieganiu, locie,
pośpiechu ludzie mają puste od myśli głowy? Może ta droga do pracy, kiedy stoją
w tłumie to chwila odpoczynku od myślenia? Zaraz, zaraz... ale czy ja
przedstawiłam życie singla jako to bardziej kolorowe? A jaka jest
rzeczywistość? Po upojnych randkach, nowych kieckach, udanych wakacjach,
przychodzą samotne noce, zimy podczas gdy Ci zajęci grzeją się w ramionach
ukochanej osoby i nie wyklucza to cudownych randek, pięknych sukni, nowych
butów i wakacji na których wspomnienie krzykniesz FABULOUS! Dla samotnych nawet
kubek gorącej czekolady nie jest w stanie wypełnić pustki w sercu. Jaka jest
specyfika wielkiego miasta? W której z tych dwóch konfiguracji można
powiedzieć, że żyje się lepiej? Czy w ogóle można powiedzieć, że jakaś z nich
gwarantuje lepsze, ciekawsze życie? Przyglądam się twarzom w metrze. Na
pierwszy rzut oka każdy inny, ale po głębszym zapoznaniu każdy z taką samą,
kamienną twarzą, ale mimo wszystko z inną historią. Czy pan z czarną teczką, w
idealnie wyprasowanej koszuli to szczęściarz? Czy pani w dresowych spodniach i
czapce z daszkiem kocha jogging? Czy chłopak słuchający na ipodzie muzyki ma
wielu przyjaciół? Czy dziewczyna z chustą w groszki, zawieszoną na szyi, będzie
się dzisiaj uśmiechać? Duże miasto niesie ze sobą wiele jednostek i
niepowtarzalnych osobowości, ale czy w pełni wykorzystuje ich oryginalność i
możliwości? Czy w takim tłumie te wybitne jednostki nie giną przysłonięte
sztuczną kreacją? Może jest model zycia, który opisywałby życie mieszkańca
wielkiego miasta? zabiegany, singiel lub zajęty, spieszący się, z kamienną
twarzą, pogrążony we własnych myślach, odcięty od reszty tłumu, od świata, którego
czasami ma dosyć... Czy to jest szczęśliwy człowiek?
poniedziałek, 25 czerwca 2012
już tęsknię...
Wtedy gdy wychodzi do pracy, gdy oddala się na kilka metrów.
Wtedy gdy zajmie się swoimi sprawami, gdy zaśnie… już nie tylko wtedy gdy
wyjedzie gdzieś dalej, nie tylko wtedy gdy nie widzicie się kilka dni… zaczyna
się stawać Twoją obsesją, uczuciem które nie wiesz w jakie pudełko schować… czy
z czasem przechodzi? Jeśli prawdziwie się kocha to nie przechodzi. Wręcz
przeciwnie. Mam wrażenie, że wzrasta… poczucie chwilowej utraty, oddalenia… to
tęsknota. Jest uciążliwa, wredna, paskudna, zabiera sen, powoduje że snujesz
się po własnych czterech kątach jak duch… ale ona mierzy Twoją miłość, sprawdza
ile jesteś w stanie wytrzymać, z czasem może powodować frustracje, innym razem
pozwala bliżej poznać siebie… powoduje pustkę, sieje spustoszenie, ale jest
potrzebna…
A teraz pomyśl jakie są powroty… powolne dotykanie rąk? A może
szaleńcze wpadanie w ramiona? Długie godziny spędzone na rozmowach, o tym co
było i czego nie było a może wystarczy milczenie?
Już tęsknię i czekam na powrót...
środa, 11 kwietnia 2012
wydaje Ci się...
I kiedy Tobie wydaje się, że jestem skupiona wyłącznie na
sobie i kiedy już myślisz, że kompletnie o Tobie zapomniałam, pochłonięta
pracą, spaniem, odpoczynkiem, malowaniem paznokci, kolejnym serialem… ja w
głowie układam klocki… każdy po kolei, jeden na drugi, drugi obok trzeciego…
klocki wspólnego życia. Myślę, jak dobrze by było gdybyś był obok, na tyle
blisko, że gdy tylko wyciągnę rękę i powiem ‘kocham’ Ty zbliżysz się do mnie i
odpowiesz tym samym. Nie tylko gestem, ale też słowem.
I kiedy Ci się wydaje, że jestem na Ciebie zła, że po
kolejnej kłótni, sprzeczce mam do Ciebie dystans i zupełny brak chęci na Twoją
obecność, ja w głowie mam obraz Nas dwoje. Przytulonych, pochłoniętych
kompletnie sobą, jak gdyby nigdy nic.
To nic, że w danej chwili nie piszę, to nic, że w danej
chwili nie dzwonię… Nie ważne, że właśnie kupuję kolejna kieckę, mierzę buty,
biegnę do autobusu, stoję w kolejce po kawę… Nie ważne jest, że w danej chwili
z Tobą nie rozmawiam, bo jestem w biegu, skoku, zawirowaniu.
Ja myślę i wysyłam
sygnały, które mam nadzieje, że czujesz…
poniedziałek, 9 kwietnia 2012
List do D.
D.
Minął już ponad rok… tak długo się zbierałam, aby nakreślić słów
kilka i móc puścić, i oddać w niepamięć, to co było, co mnie zmieniło, co
ewoluowało, czasami było uciszone, innym razem krzyczało we mnie… w środku…
Pamiętam jak dziś… był wtorek, ale to nic – i tak lubię wtorki.
Siedziałam na skraju łóżka, wtedy
naszego… dziś oprócz wspomnień nie ma nic co byłoby nasze…
Jakie to uczucie? Nie da się opisać słowami. To coś w
rodzaju skoku w przepaść, kiedy już po podjętej decyzji, gdy lecisz głową w
dół, zaczynasz się zastanawiać co będzie dalej i nie czujesz nic… totalna pustka,
a zarazem strach przed tym co jest tam… w otchłani, w dole…
W jednej chwili zniknęły wszystkie marzenia – tak to Ty
byłeś tym marzeniem. W jednym momencie zniknęło wszystko. I kiedy sobie
przypomnę tę chwilę, ten ostatni dzień, to dzisiaj mam ochotę Ci
podziękować. Podziękować za dokonaną
zmianę.
Podobnie jak ja, nie spodziewałeś się tego. Podobnie jak ja,
byłeś pogubionym, małym chłopcem. W głowie było tylko jedno pytanie – co dalej?
A dalej było życie, pełne wyzwań, emocji, niezapomnianych cudownych chwil, pocałunków,
rozmów do białego rana, życie pełne przyjaciół, nowych znajomości… wtedy tego
nie wiedzieliśmy, dziś czujemy się wolni…
Był czas łez, były chwile rozdartego serca zupełnie na pół. Były
bezsenne noce, przepełnione łzami, krzyki i pojękiwania. To tak jakby stała się
wielka krzywda… wtedy była… największa dla mnie z możliwych.
I to nie jest tak, że mam Ci coś za złe, i to wcale nie chodzi
o to aby wylać na Ciebie wiadro pomyj… to coś w rodzaju katharsis. To potrzeba
oczyszczenia, posprzątania starego bałaganu, na który nigdy nie było czasu? chęci?
siły? A może ciągle była nadzieja i chęć powrotu do przeszłości?
Czy jestem na Ciebie zła? Może czasami… Czy ja Cię
nienawidzę? Nie… zawsze będziesz w moim życiu kimś ważnym. Czy źle Ci życzę?
Teraz już nie, choć bywało różnie…
Minął rok, a ja Cię nadal pamiętam… i pamiętać będę. Minął
rok i ja już nie jestem taka jak byłam.
Dziś już nie boję się życia, wyzwań i wysokich poprzeczek.
Dziś nie jestem już tą małą, rozkapryszoną, wiecznie płaczącą dziewczynką.
Dzisiaj już mnie nie poznasz, bo Twój czas minął. Jest nowe, inne…
Nie miej wyrzutów sumienia przez to, że płakałam. Nie
roztrząsaj tego, że mnie bardzo bolało. Nie wspominaj łez i bólu jaki sobie
zadaliśmy tylko kochaj… Kochaj życie, mocniej, bardziej z każdą chwilą. Nie
pozwól by wdarła się w Ciebie rutyna. Miej emocje jakich dotąd nie doznawałeś.
Ryzykuj, inspiruj się, walcz i wyznaczaj cel. Niech Ci nie zabraknie tego,
czego zabrakło nam – poznania siebie samego i kochania siebie…
Z gorącymi pozdrowieniami ,z słonecznej życiowej ścieżki,
przepełnionej ekscytującymi wrażeniami, doświadczeniami i pełnią szczęścia…
Już nigdy Twoja M.
Subskrybuj:
Posty (Atom)